Patrząc na kryteria, które przyjąłem sobie przy zakładaniu tego bloga najpopularniejszy mógłby być... (całkowicie przykładowo) Ennio Morricone. O nim jeszcze będzie, jednak dziś jako przykład naprawde dobrej muzyki chciałbym pokazać "Besame mucho".
Jest to stara pieśń meksykańska autorstwa Consuelo Velázquez z 1940 roku. Przepiękna opowieść o oczekiwaniu na pierwszy pocałunek. Tak, tak... romantyczne, ale posłuchajcie wersji niesamowitej Cesarii Evora z Republiki Zielonego Przylądka. Miała dziwny zwyczaj występować boso...
Istnieją oczywiście wersje polskie tego utworu w wykonaniu m. in. Ireny Santor, jednak hiszpański pozostanie... hiszpańskim.
Pozwolę sobie jeszcze przedstawić ten sam utwór jednak w wykonaniu Laury Engel. akompaniuje wspaniała Johann Strauss Orchestra pod kierownictwem Andre Rieu. O nim jeszcze dużo kiedyś. To wykonanie cechuje niezwykła, zaraźliwa wręcz emocjonalność i wielokrotne kliknięcia 'replay'. Co Wy na to?
Nie powinieneś zacząć od orginału??
OdpowiedzUsuńOczywiście znany mi jest sam oryginał Consuelo Velazquez, jednak przy zestawieniu z Cesaria Evora zwycięża ta druga: klasą, energią, opowieścią... Nierzadko się zdarza, że "przeróbka" oryginału jest bardziej przekonująca. Oczywiście to subiektywne odczucie ;)
OdpowiedzUsuńWitaj w świecie blogowym:) Świetny pomysł:) Czekam na kolejne wpisy:)
OdpowiedzUsuńA Cesaria Evora śpiewała pięknie...