środa, 18 lutego 2015

szkoda, ze Cie nie ma ze mną tu...

Tytuł brzmi znajomo, hę?
jakby dodać melodię w Des-dur to by wyszedł motyw z finału "Upiora w operze": szkodaaaaa, że Cię nie ma ze mną tuuuuuuuu.... (i tu dogrywa orkiestra pod batutą maestro Pawłowskiego). Ale, ale...
Nie tym razem. Teatr Muzyczny Roma, który wystawiał rzekomy musical, na dniach będzie miał premierę "Mamma Mii" ("Mia" w dopełniaczu). Tym razem, jednak, chodzi o coś zgoła innego.
Mianowicie o wspaniałą Ewę Demarczyk.
Poznałem ją na zajęciach z prof. Józefem O. w krakowskiej PWST. Początkowo sceptycznie nastawiony, z czasem zmieniłem zdanie:
Pani Wspaniała Ewo - chapeau bas!!!
Już tłumaczę tytuł tego posta. Otóż, przy procesie przygotowawczym przy oratorium "Ecce Homo" (na które serdecznie zapraszamy 11 kwietnia), zaprosiliśmy wspaniałą (genialną we wszystkim, a zwłaszcza w "Nowej Warszawie") Stanisławę Celińską do roli Stwórcy (Narratora).  W jednym z wywiadów wspomniała o tym, że bardzo mało jest kompozytorów, którzy podejmują się pracy nad niedochodowym projektem.
Przyznam, że to byłby absolutny zaszczyt, gdyby mógł napisać muzykę do poezji Rilkego, o którym tak p. Stanisława marzy.... a już wznowić działalność EWY DEMARCZYK?! wspaniałość!
W ciągu myślowym przybłądziła poezja śpiewana, jako taka. A w pierwszej kolejności, chyba sami przyznacie - Ewa Demarczyk.
Wspaniałe wykonanie, niezwykle emocjonalne, niezwykle NIEprecyzyjne, a co za tym idzie -naturalne, prawdziwe - "Karuzela z Madonnami" - wspaniałe. Sami oceńcie!


środa, 28 stycznia 2015

co z chórami?

Do kwietniowej premiery oratorium Ecce Homo (https://www.facebook.com/pages/Oratorium-Ecce-Homo/870016169675868) coraz bliżej. Niewiele ponad dwa miesiące. partie chóralne rozpisane, kończymy orkiestracje, umowy się drukują, aktorzy "zaklepani" - finalizujemy udział p. Stanisławy Celińskiej w roli Narratora. Miejsca występów już dawno ustalone. Strategia medialna również. Za chwilę zaczynają się wywiady, reportaże, próby, kolejne setki spotkań.
Sielankowo, prawda?
Na szczęście projekt nie byłby projektem gdyby coś nie zaczęło w nim szwankować. Jeden z chórów się wycofał, bo odwołano im inny koncert wcześniej i dlatego plany się poprzestawiały.
No to się zaczęło. 15 różnych chórów obdzwonionych. W większości padało pytanie: jakie warunki finansowe?
To ja zadam też pytanie: czy nikt już nie robi nic komercyjnie?

Na pociechę dnia: Le Roi Soleil - francuski musical z 2005 roku, w reżyserii i choreografii Kamela Ouali. Historia Ludwika XIV opowiedziana na luzie, z klasą.

Piękna, prosta, melodyjna muzyka. Może coś takiego stworzyć?

Lubicie musicale? ;)

czwartek, 22 stycznia 2015

na poczekaniu - mistrz JMJ i jego milion euro

Obłędne 48 h w Norwegii, wśród fantastycznych ludzi, w przepięknym (i najdroższym na świecie, jak się okazało po sprawdzeniu kart kredytowych) mieście.
Przemierzyliśmy prawie 30 km na nogach (kto by płacił za komunikację miejską) poszukując ciekawych inspiracji muzycznych. Czy nam się udało? Sami się przekonacie, jak już zmontuję materiał z naszej podróży... ! : )

Tymczasem jadąc samochodem na spotkanie z orkiestratorami oratorium, natrafiłem na klasykę gatunku. Mistrza klawiszy, kabelków, starych radzieckich maszyn, pirotechniki i genialnego wręcz wyczucia na melodie. W 2005 roku dał wspaniały koncert w Stoczni w Gdańsku na 25-lecie Solidarności. Za zagranie wziął ponad milion euro. Szczęka na podłodze. Zacząłem się wykłócać, dlaczego inwestuje się takie pieniądze w zagranicznych artystów. Oczywiście musiał minąć pewien czas i sięgnąłem do muzyki tego twórcy... Złego słowa już nie powiem. Mistrz, geniusz, fantastyczny!!! Kiedyś znany, dziś trochę zapomniany dla naszego pokolenia.
Oczywiście chodzi o Jean Michela Jarre'a. Nie trzeba go chyba przedstawiać bardziej.

Piszę o nim z dwóch powodów. Otóż, po pierwsze, sam dopiero go odkrywam, a po drugie - dzisiaj trochę schodzi z afiszy, przez co nie należy do takiego oczywistego mainstreamu, a stanowi niezwykle emocjonalny materiał (głównie pod względem melodii) oraz tego jak tę samą melodię powtarzaną wielokrotnie sprzedać, podsycając zainteresowanie słuchacza. I w końcu po... trzecie: niesamowita wersja jego utworu - Rendez-vous II, rozpisana na orkiestrę symfoniczną w wykonaniu The City of Prague Philharmonic Orchestra, znanej z rejestracji muzyki filmowej, tym razem pod batutą Nic Raine (autor m. in. tematu bondowskich filmów).

Niezwykłe połączenie pełnej symfoniki z elektroniką. Mistrzostwo jednym słowem.
Sami oceńcie!


wtorek, 13 stycznia 2015

nordyckie klimaty

W czwartek wylatuję z koleżankami z roku do Oslo na 3 dni.
W środku zimy.
Na północ....
Na szczęście spojrzeliśmy na termometr, a ten zapowiedział 4 stopnie na plusie - więcej niż w Polsce!
Tymczasem śledząc kolejne zabytki norweskie, zanurzyłem się w fiordach, zimnych powiewach znad Morza Norweskiego i przypomniałem sobie o fenomenalnym utworze bardzo ciekawego zespołu. Konkretnie z Islandii. Sigur Ros (niedosł.'zwycięska róża') - typ wszechstronnego rocka.
przepiękny falset solisty, gitara elektryczna, z której dźwięk jest wydobywany za pomocą smyczka i w końcu przepiękna aranżacja na monotonny fortepian, orkiestrę i chór chłopięcy - oszałamiający  utwór. Mowa o "Ara batur". Obowiązkowa pozycja dla orkiestratorów. Sam często się inspiruję smyczkami, dramaturgią utworu i w końcu finałem. Niezwykłe. Na samotne wieczory, ale i do kolekcji najpiękniejszych utworów świata. Sami posłuchajcie!
PS Spróbuję nagrać jakiegoś vloga, może uda się znaleźć coś ciekawego/muzycznego wśród uliczek Oslo ;)



niedziela, 11 stycznia 2015

po prostu klasyk

Szukając kolejnej subiektywnej perełki natrafiłem myślą na jeden z najznamienitszych przykładów muzyki klasycznej. Oczywiście, twórcy XVI-XIX wieku kojarzą się z Mozartem (szybkie smyczki, matematyczna precyzja), z Beethovenem (przeintelektualizowane kwartety) czy z walcami Straussa (ówczesna "muzyka rozrywkowa"). Słowem - niekoniecznie najprzystępniejsza muzyka.
A tu przykład symfonii o klasycznym 4-częściowym układzie, jednak zawierającej w sobie niezwykły ładunek emocjonalny. Tutaj powinno paść pytanie o cel muzyki zatem... Dla mnie to przede wszystkim nośnik emocji, uczuć, który przez dotykanie przysłowiowej struny w ciele, dociera bezpośrednio do duszy. Może to sztampowe i oklepane sformułowanie, ale najbliższe mojemu postrzeganiu muzyki jako słuchacza i kompozytora : ) Zresztą ciekawa sprawa jak sam Brahms (bo to o nim mowa) siebie określał. Pragnął zerwać z romantyczną uczuciowością i dotarł do formy nazywanej muzyką absolutną, w której o pięknie stanowi melodia, forma samego utworu. Ponoć przeciwnie do Wagnera, którzy wrzucał ogromne pokłady emocji w swoje dzieła. Ale czy piękna melodia wyklucza to, że niesie ze sobą ładunek nie tylko 'czystego piękna' ale i emocji?

Przepiękna, obłędna wręcz 4 Symfonia Johannesa Brahmsa.
Temat z pierwszej części - mistrzostwo. Naprawdę. Polecam wsłuchać się w prowadzone motywy. Tu w wykonaniu fenomenalnych Wiedeńczyków pod batutą Leonarda Bernsteina.



wtorek, 30 grudnia 2014

Na Nowy Rok

W Nowy Rok wchodzimy z postanowieniami, liczymy kolejne udane lub nieudane związki, wspominamy awanse, podwyżki, nowych znajomych, stracone dni, zyskane kontakty i milion innych mniej lub bardziej potrzebnych rzeczy. W Sylwestra zabawimy, śmiejąc się z tego co przyniósł poprzedni rok. A tymczasem jednym z najważniejszych wydarzeń kinowych tego roku okazał się absolutnie fenomenalny film "Interstellar" w reżyserii Christophera Nolana.
I skąd nagle ten film na Sylwestra? Podsumowanie, kolejny rozdział zamknięty.
Strony się skleiły, już ich nie otworzymy. To chyba jeden z bardzo nielicznych obrazów, które tak ukazują (przepraszam za kolokwializm) kruchość nas jako ludzi. Widać to zwłaszcza w scenie jak Cooper i Brand wracają na statek. Zgodnie z szczególną teorią względności Einsteina (jak to mądrze brzmi!) ich spędzone 2 godziny na planecie równały się prawie 30 latom na pokładzie statku kosmicznego, a co za tym idzie: również na ziemi.
Ktoś powie "ale to sie wpisuje w mainstream, wszyscy teraz mówią o tym filmie". Tak, oczywiście! Ale wydaje mi się, że swój sukces co najmniej w połowie zawdzięcza obłędnej muzyce Hansa Zimmera. I tu się zaczyna właściwy temat.

Jeden z najwybitniejszych Hollywoodzkich kompozytorów, którego w sumie nie trzeba chyba przedstawiać, sięgnął po raz kolejny po skład orkiestrowy, elektronikę. Tym razem główną rolę w soundtracku grają organy. Niezwykły dźwięk, który tym razem nie poszedł z syntezatora, a z organów w kościele w Londynie, mówi wszystko o filmie. Myślę, że nawet bez obrazu, słuchacz czuje ogrom przestrzeni kosmicznej i małości człowieka przy tym.

czwartek, 25 grudnia 2014

na nieświąteczny nastrój

Święta, święta i po świętach... no, prawie!
w RMF Classic, które przez cały rok krzyczy z głośników "rmf classic najpiękniejsza muzyka filmowa", postanowiło (już drugi rok z rzędu) zasypać nas kolędami. Nie może zabraknąć wśród perełek soundtracków "Last Christmas" czy "Silent Night" w wykonaniu Sarah (Sary?) Brightman. No dobrze, może czasami poleci ścieżka dźwiękowa z "Gladiatora". Jednak czy to w sklepie, czy przy wigilijnym stole, u fryzjera, w samochodzie, w barze... wszędzie kolędy. Jeszcze żeby to były ciekawie wybrane propozycje np. staropolskie, nieznane kolędy albo chociaż te tradycyjne, ale w nowych aranżacjach albo... w wykonaniu Argentyńczyków (?).
I właśnie, żeby się oderwać od świątecznego klimatu sięgnąłem do współczesnego kompozytora - Karl Jenkins. Znakomity brytyjski twórca m. in. muzyki do... spotów reklamowych. Tak, tak!
Najbardziej znanym motywem stało się "Palladio", klasycznie wykonywane na orkiestre smyczkową. Na pewno znacie ten temat.

A teraz ten sam temat w, moim zdaniem, świetnej uwspółcześnionej wersji Davida Garreta, który wpisuje się w nurt youtubowych skrzypków, co to nagrywają covery znanych utworów. W tym przypadku bezbłędnie. Zresztą, sami oceńcie! :)